Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/189

Ta strona została przepisana.

— Co mamy zatem czynić, panie generale? — zapytałem.
— Za godzinę mamy się zejść na stronie południowej obozu. Pan pozostaniesz w tem samem ubraniu, panie de Laval; będą pana zatem uważali za podróżującego szlachcica. Ja znajdą Gérarda i uprzedzę go, aby się także w jakiś sposób przebrał. Nie zapomnij pan pistoletów, gdyż Toussac będzie się niezawodnie bronił mężnie, jak lew. Konia dla pana przyprowadzimy z sobą.
W godzinę później udałem się na miejsce, oznaczone przez Savary’ego. Słońce zachodziło krwawo i posępnie i rzucało czerwony swój blask na białe ściany kredowe francuskiego wybrzeża. Nie widziałem nigdzie śladu moich towarzysz. W pobliżu znajdował się tylko jakiś wysoki mężczyzna, wyglądają na wieśniaka. w szerokim surducie z niebieskiego sukna, z mosiężnemi guzikami i młody wysmukły parobek. Wieśniak schylił się właśnie, aby ściągnąć popręgi na wspaniałym karym rumaku, parobek zaś stał nieco z boku i trzymał dwa inne konie za cugle. Teraz dopiero wpadło mi w oczy, że jeden z tych koni był zupełnie podobny do tego, który mnie zaniósł z zamku Grobois do obozu, a zaraz potem poznałem piękne rysy parobka, uśmiechającego się chytrze i śniadą twarz Savary’ego pod szerokiemi krysami kapelusza wieśniaczego.
— W tem sposób nie zwrócimy na siebie niczyjej uwagi — rzekł generał. — Nie stój pan tak wyprostowany, panie Gérard; jako parobek wiejski musi się pan nieco garbić. A teraz dalej w drogę, póki jeszcze nie jest za późno.
Przebyłem już wiele niebezpiecznych przygód w życiu mojem, ale żadna z nich nie może iść w porównanie z tym szalonym galopem owego dnia. Tam, z tamtej strony kanału, widniała niewyraźna linja wy-