Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/190

Ta strona została przepisana.

brzeża angielskiego i budziła we mnie wspomnienia zacisznych uroczych wiosek, w których brzęczały roje pszczół i rozlegały się dźwięki dzwonów niedzielnych. Stanęło mi przed oczyma duszy miasto Ashford ze swemi długiemi białemi ulicami, dom z czerwonej cegły o dachach spiczastych i z gospodą „Pod zielonym człowiekiem“ której znak kołysał się ze zgrzytem na żelaznym pręcie.
Dotychczas spędziłem całe życie w tem spokojnem i zacisznem środowisku, a teraz siedziałem na ognistym rumaku, z pistoletami u siodła i miałem brać udział w ujęciu groźnego spiskowca, który zaprzysiągł śmierć wielkiemu cesarzowi. Szło tu o śmierć i życie i cała moja przyszłość zależała od tego, jak wypadnie to przedsięwzięcie; nic dziwnego przeto, że ze wszystkich trudów i niebezpieczeństw mego życia owa szalona jazda po tem trzęsawisku i wśród tych pagórków najsilniej mi utkwiła w pamięci. W starszym wieku człowiek obojętnieje na wszystko na świecie, na rozkosze i cierpienia własnego skromnego ogniska domowego. Tylko młodość może pić pełną piersią rozkosz, budzącą dreszcz grozy, tak niebezpiecznego przedsięwzięcia.
Wkrótce minęliśmy wzgórza opasujące Boulogne i jechaliśmy dalej, na krańcu rozległego trzęsawiska, którego grozę niedawno tak dokładnie poznałem. Potem skręciliśmy ku lądowi i odbywaliśmy dalej drogę po równinach porosłych paprocią i krzakami jeżynowemi, aż ujrzeliśmy po lewej stronie zamek Grobois. Teraz zwróciliśmy się znów, pod kierownictwem Savary’ego na prawo, znaleźliśmy tam resztki dawnej drogi, spuściliśmy się wąwozem między wzgórzami i mieliśmy przed sobą stary wiatrak. Rysował się przed nami cały czarny, na tle nieba wieczornego, tylko górne okna błyszczały, czerwone jak świeże krople krwi, w promieniach zachodzącego słońca.