Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/193

Ta strona została przepisana.

— To właśnie ten sam, którego szukamy. Przybywamy tu w imieniu i na rozkaz cesarza.
Młynarza opuściła odwaga.
— Nie wiem doprawdy, co to za jeden. Ofiarował mi dobrą zapłatę za łóżko, a więcej nie pytałem go o nic. Dziś nie można od każdego lokatora żądać dokumentów. Oczywiście, jeżeli tu idzie o sprawy państwowe, nie mam się do tego wtrącać. To jedno mogą tylko poświadczyć, że do niedawna zachowywał się zupełnie spokojnie; dopiero przed chwilą otrzymał list i odtąd czyni wrażenie szalonego.
— Jaki list? Uważaj, łotrze, tu idzie i o twoją głowę.
— Przyniosła go jakaś kobieta. Więcej nic nie wiem i nie mogę nic powiedzieć. Odtąd rozmawia sam z sobą i zachowuje się jak szalenie. Aż strach przejmuje patrzeć na niego. Poprzysiągł komuś krwawą zemstę, powtarza wciąż, że go zabije... Będę doprawdy rad, gdy go się z domu pozbędę.
— A więc, moi panowie — rzekł Savary, dobywając szabli — konie zostawimy tutaj. Górne piętro wznosi się czterdzieści stóp nad powierzchnią ziemi, tamtędy ucieknie nam. Nasze pistolety wkrótce przyprowadzą go do rozumu.
Wąskie drewniane schody kręte wiodły do małej komórki, która otrzymywała światło jedynie przez szczelinę w murze. Resztki ognia na kominku i posłanie ze słomy zdradzały, że Toussac tu mieszkał. Jego samego nie było widać; musiał się tedy schronić o jeszcze jedno piętro wyżej. Wspinaliśmy się za nim i przybyliśmy do ciężkich drzwi zamkniętych.
— Poddaj się pan, panie Toussac — zawołał Sawary —. Jesteś otoczony, wszelka ucieczka jest niemożliwa...