Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/198

Ta strona została przepisana.

mrać i pytał się wiele mil jeszcze mamy czołgać w tęm podziemiu. Gdy już nasza niecierpliwość doszła do najwyższego stopnia, Gérard nagle zatrzymał się.
— Cicho — szepnął. Słyszę jakieś kroki przed nami.
Wstrzymaliśmy oddech i nadsłuchiwaliśmy z natężeniem. Usłyszałem w odległości jakiś szmer, jak gdyby skrzypienie drzwi, które się obróciły na zawiasach.
— Prędzej, prędzej! Naprzód! — nalegał Savary. — To bez wątpienia on, Dostaniemy go wkrótce w nasze ręce.
Nie podzielałem jednak tej pewności generała, gdyż wiedziałem, że wuj otworzył bramę, łączącą ten podziemny tunel z zamkiem, zapomocą tajnego mechanizmu. Toussac widocznie znał także tę tajemnice, można jednak było przypuszczać, że bramę za sobą napowrót zatrzasnął. Pamiętałem dobrze, jakie to były grube belki, spojone żelaznemi klamrami, można tedy było przypuszczać z wielkiem prawdopodobieństwem, że w ostatniej chwili staniemy jeszcze przed nieprzebytą zaporą.
Z niecierpliwością dążyliśmy naprzód. Przebyliśmy jeszcze drogę kilkuset kroków wśród najgłębszej ciemności, gdy mi zdala zabłysło słabe żółte światełko. Omal nie wykrzyknąłem na głos z radości. Brama stała otworem. Gnany dziką żądzą zemsty, Toussac nie myślał nawet o tem, że możemy go ścigać w tunelu.
Teraz mogliśmy iść szybko naprzód, nie szukając drogi. Poczęła się szalona gonitwa korytarzem i po stromych schodach w górę. Wbiegliśmy drugą bramą do wyłożonego dużemi płytami kamiennemi przedsionka zamkowego, gdzie się paliła spokojnie lampka olejna, jak za mojem pierwszem przybyciem do zamku.