Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/200

Ta strona została przepisana.

— Dług mój już zapłacony — zawołał do nas.
Podddaj się pan — krzyknął groźnie Savary, zwróciwszy ku niemu lufę pistoletu.
— Strzelajcie — krzyczał olbrzym, odsłoniwszy potężne piersi kosmate. — Wy myślicie, że ja się boję waszych nędznych kul albo że mnie może żywcem dostaniecie w wasze ręce? O nie, z tą nadzieją musicie się rozstać...
Pochwycił jedno z ciężkich krzeseł dębowych, wzniósł je ponad głową i rzucił się na nas. Daliśmy ognia i wpakowaliśmy mu równocześnie trzy kule w ciało... Zachwiał się, oczy mgłą mu zaszły, z ran krew tryskała obficie. Nie zważał jednak na to i cisnął na nas ciężkie krzesło, które zakreśliło w powietrzu szeroki łuk i z łoskotem podobnym do grzmotu upadło na stół obok mnie, łamiąc go w kawałki. Potem rzucił się jak szalony na Savaryego, obalił go na ziemię i pochwycił za brodę. Przyskoczyliśmy do tego olbrzyma i chwyciliśmy go za ramiona. Toussac był jednak silniejszy, aniżeli my wszyscy razem i odtrącił nas od siebie. Wysiłki nasze były długo bezskuteczne; wkońcu siły zaczynały go opuszczać, stracił za wiele krwi, która wciąż upływała. Raz jeszcze podniósł się z nadludzkim wysiłkiem, wydał okrzyk wściekłości i rozpaczy, że aż mury zamku zadrżały w swoich posadach, poczem zwalił się martwy na ziemię. Staliśmy dokoła niego zdyszani i zziajami, wpatrując się w niego z uwagą i gotowi za najmniejszem poruszeniem rzucić się na niego; on jednak nie ruszał się więcej. Toussac już nie żył.
Savary, blady jak śmierć, stał oparty o szczątki rozbitego stołu, poczem osunął się na fotel.
Mam uczucie, jak gdybym pasował się z nie-