Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/28

Ta strona została przepisana.

— Nie, nie, to rzecz niemożliwa.
— To powiedz mi pan przynajmniej, w jaki sposób mogę się wydobyć z tego trzęsawiska.
— Pan już prawie wyszedłeś z niego; jeszcze kilkaset kroków stąd, a ujrzy pan oświetlone okna wioski. Musi pan iść w tym kierunku.
Wyszedł z domu, aby mi wskazać drogę; teraz odwrócił się. Oddaliłem się już dobry kawałek od niegościnnej chaty, gdy za mną zawołał.
— Chodź pan tu, panie Laval — głos jego był teraz zupełnie zmieniony — — rzeczywiście nie mogę pana na taką straszną burzę zostawić pod gołem niebem. Krótki wypoczynek przy moim kominku i szklanka wódki wzmocnią pana do dalszej drogi.
Znużony śmiertelnie, przyjąłem jego zaproszenie, chociaż nie mogłem sobie wytłumaczyć tak nagłej zmiany.
— Dziękuję panu — mruknąłem i wszedłem za nim do domu.

III.
STARA RUDERA.

Rozkoszne uczucie ogarnęło mnie, gdy stanąłem obok płonącego ogniska, chroniony przed wiatrem i zimnem. Ale ten samotny człowiek i jego dziwne zachowanie się obudziły mą ciekawość w tak wysokim stopniu, że myślałem tylko o nim, a nie o moim własnym losie. Jego niezwykły wygląd wytworny, niecierpliwość, z jaką o tak późnej godzinie oczekiwał tu, wśród bagna, swoich przyjaciół, a wreszcie jego tajemnicza manipulacja koło komina, to wszystko podniecało silnie moją ciekawość. Najbardziej wydawało mi