Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/32

Ta strona została przepisana.

Myślałem jednak sobie w duchu, że spełnienie tego życzenia nie narazi mnie na żadną szkodę, a nadto nic mogłem znaleść lepszej sposobności, aby zaspokoić moją ciekawość co do owego komina i jego tajemnicy Przygodzie mojej brakłoby należytego zakończenia gdybym nie wyświetlił należycie tej okoliczności.
— A więc dobrze — rzekł, chwytając swój czarny kapelusz o szerokich krysach i idąc szybkiemi krokami ku drzwiom. — Pan będzie tak łaskaw tu zostać, a ja pójdę jak najprędzej, inaczej mój interes handlowy nie przyjdzie wcale do skutku.
Śpiesznie zatrzasnął drzwi za sodą i usłyszałem odgłos jego kroków oddalających się wśród wycia burzy.
Zostałem tedy sam i mogłem dowoli przetrząsać wszystko w chacie. Naprzód wziąłem w rękę książkę leżącą na stole. Było to dzieło Rousseau’a „Kontrakt społeczny“, znakomita praca sławnego autora, ale dziwna lektura dla kupca, który przybywa na schadzki z przemytnikami. Na karcie tytułowej było napisane: Łucjan Lesage, a u dołu kobiecem pismem: Lucjanowi od Sybilli. A zatem mój nowy tajemniczy przyjaciel nazywał się Lesage. Teraz chciałem się jeszcze dowiedzieć, co ukrył tam na kominie. Nadsłuchiwałem z wytężeniem ze wszystkich stron, ale tylko szum wichru i jęk burzy dochodził moich uszu. Szybko zdecydowany przystąpiłem do komina i wdrapałem się na trzon kamienny, tak jak widziałem, że uczynił to mój poprzednik.
Był to staroświecki, bardzo szeroki komin chłopski, tak że mogłem stać po jednej stronie jego zupełnie swobodnie i nie przeszkadzał mi ani dym, ani gorąco. Jasne światło ogniska z dołu pomagało mi nawet przy moich poszukiwaniach. W tylnej stronie komina brakło jednej cegły, w tem wydrążeniu zaś leżał mały pa-