Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/37

Ta strona została przepisana.

— Opowiadaj, co było dalej — warknął olbrzym.
— Otóż chciałem przedewszystkiem dowiedzieć się, czy ten Laval...
— Jak on się nazywa? — zapytał chudy mężczyzna.
— Mówi, że nazywa się Lawal. Chciałem tedy dowiedzieć się, czy widział, jak ukrywałem papiery w kominie. To była najważniejsza kwestja dla nas, a wobec tego, że rzeczy wzięły taki obrót, jeszcze ważniejsza dla niego. Dlatego ułożyłem następujący plan działania. Czekałem, aż zobaczę was nadchodzących, a potem zostawiłem go samego w chacie. Przez okno śledziłem go, jak pośpieszył do komina; zaraz potem weszliśmy do izby, prosiłem się, Toussac, byś go zdjął stamtąd — i oto leży tu przed nami na ziemi.
Po tych słowach młodzieniec spojrzał z dumą dokoła, jak gdyby oczekiwał od swoich towarzyszów słów pochwały.
Chudy człowiek klasnął lekko w dłonie i wpatrywał się we mnie z uwagą.
— Mój kochany Lesage — rzekł po chwili — postąpiłeś w istocie genjalnie. W naszej nowej rzeczypospolitej powinieneś zostać ministrem policji. Ja wprawdzie nie mam tępej głowy, ale muszę przyznać otwarcie, że gdy wszedłem do chaty i ujrzałem nogi jakiegoś człowieka na kominie, nie zrozumiałem odrazu sytuacji. Toussac zaś pochwycił natychmiast za nogi. Ten poczciwy Toussac zawsze praktyczny i wie zawsze, co ma czynić.
— Dość tych słów — mruknął kosmaty potwór, stojący obok mnie. — Gdybyśmy mniej mówili, a szybciej działali, Bonaparte nie miałby już korony cesar-