Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/38

Ta strona została przepisana.

skiej na głowie, nie miałby już nawet głowy na karku. Najlepiej krótko się z tym paniczem załatwić, a potem wracajmy do naszych interesów.
Zwróciłem błagalne spojrzenie na szlachetne oblicze Lesage’a. Ale duże oczy jego patrzyły na mnie zimno i bezlitośnie.
— Toussac ma słuszność — rzekł — narażamy się sami na wielkie niebezpieczeństwo, gdy mu zwrócimy wolność.
— Nie o nas tu idzie i o nasze bezpieczeństwo — mruknął Toussac. — Cóż na nas zależy? Ale narażamy naszą sprawę, a to rzecz o wiele ważniejsza.
— To wychodzi na jedno — odpowiedział Lesage. — Paragraf trzynasty naszych statutów postanawia wyraźnie i dokładnie, co ma w takim wypadku nastąpić. Kto wykracza przeciw temu paragrafowi, ten ściąga na siebie ciężką odpowiedzialność.
Zimny dreszcz wstrząsnął całem mojein ciałem, gdy ten człowiek z wytworną twarzą poety przyłączył się do zdania owego dzikiego zwierzęcia. Ale znów obudził się we mnie promyk nadziei, gdy teraz ów chudy człowiek w ubraniu tabaczkowem, który dotychczas niewiele mówił i tylko się we mnie nieustannie z wielką uwagą wpatrywał, począł widocznie objawiać niepokój z powodu tych krwiożerczych zamiarów swoich towarzyszów.
— Mój drogi Lucjanie — odezwał się słodko, kładąc rękę na ramieniu młodzieńca, — My filozofowie mamy obowiązek szanować życie ludzkie. Jest to świętość, której nie należy niszczyć lekkomyślnie. Dość często twierdziliśmy, że krwawe wybryki Marata...
— Szanuję twoje przekonania, Karolu — przerwał mu młody człowiek — sam przyznasz, że byłem zawsze twoim posłusznym i wiernym uczniem. Ale powtarzam raz