Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/40

Ta strona została przepisana.

polecałem duszą moją Przenajświętszej Pannie. Ale nagle zerwał się z miejca Karol, mój opiekun i obrońca, pochwycił ramię Toussaca z gwałtownością, która dziwnie odbijała od jego dotychczasowego filozoficznego spokoju.
— Nie wolno ci go zabijać! — krzyczał gniewnie — Któż ty, że śmiesz opierać się mojej woli? Puszczaj go, powiadam ci, że nie pozwalam go zabijać!
Jednakże ten wybuch gniewu nie wywarł wielkiego wrażenia na obydwóch towarzyszach, twarze ich pozostały zimne i niewzruszone. Wtedy opiekun mój począł znów prosić.
— Posłuchajcie, co wam powiem. Słyszysz, Lucjanie, ja go przesłucham. Gdy się okaże, że jest szpiegiem, niechaj ginie; wtedy Toussac może z nim uczynić co zechce. Ale jeżeli to niewinny podróżny, który zabłądził i nieszczęśliwym przypadkiem dostał się do tego domu i z ciekawości głupiej przeglądał nasze ukryte papiery, w takim razie pozostawcie mi go.
Nie otwierałem dotychczas nst i nie powiedziałem ani jednego słowa na moją obronę, a chociaż było to więcej z dumy, aniżeli z odwagi, byłem jednak z siebie zadowolony. Godność własna była mi droższa od życia. Po ostatnich słowach mego obrońcy, odwróciłem spojrzenie od człowieka, który mnie trzymał za gardło i popatrzyłem na tego, który wydał na mnie wyrok śmierci. Albowiem dzika brutalność mego dręczyciela budziła we mnie mniejszą odrazę, aniżeli tchórzliwe egoistyczne zachowywanie się tego drugiego. Człowiek bojaźliwy jest niebezpieczniejszy, aniżeli wszyscy inni, a sędzia, który się boi sam o siebie, jest najbardziej nieugięty.
Życie moje zawisło teraz od odpowiedzi, jaka padnie na mowę mego obrońcy. Lesage uderzał się lekko