Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/44

Ta strona została przepisana.

rzucając podejrzliwe spojrzenie na mego opiekuna. — Nie byłeś nigdy tak delikatny, mój kochany, a najmniej wtedy, gdy zaszedł ów wypadek z człowiekiem z Bow Street. Ten młodzieniec zna naszą tajemnicę; gdy mu darujemy życie, zobaczymy się z nim znów przed sądem jako oskarżeni. Cóż to za sens uknuć sprzysiężenie, aby później, w ostatniej chwili, z powodu obcego człowieka, narazić na niebezpieczeństwo pomyślny wynik jego, a nas wszystkich wtrącić w nieszczęście? Skręcę mu kark i wszystko będzie w porządku.
I znów wyciągnęły się te ohydne kosmate ręce ku memu podbródkowi, gdy wtem Lesage nagle zerwał się z miejsca. Pobladł straszliwie i nadsłuchiwał z wytężoną uwagą; głowę pochylił na bok a wskazujący palec zwrócił ku drzwiom. Jego delikatna, cienka dłoń drżała jak liść miotany wiatrem.
— Zdaje mi się, że coś słyszę — szepnął.
— Ja także — rzekł stary człowiek.
— Coby to mogło być?
— Cicho, uważać!
Słuchaliśmy z natężeniem, wstrzymując oddech. Wiatr wył w kominie i potrząsał staremi ramami okien.
— To nic — rzekł w końcu Lasage, śmiejąc się nerwowo. Są to zwykłe odgłosy burzy.
— Cicho — zawołał drugi towarzysz — znów coś słyszałem.
Tym razem jakieś dzikie wycie zapanowało nad burzą.
— Szczekanie psa!
— Ścigają nas!
Lesage pośpieszył co rychlej do komina i wrzucił papiery w ogień.
Toussac pochwycił siekierą znajdującą się obok