Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/45

Ta strona została przepisana.

ściany; mój obrońca zaś odepchnął kupę sieci rybackich od ściany i otworzył małe drzwi drewniane, zamykające ciasną kryjówkę.
— Prędko, wejdź tu — szepnął do mnie.
Wsuwając się do tego ukrycia, słyszałem, jak mówił do swoich towarzyszów, że jestem tam w bezpiecznem miejscu i że będą mogli potem uczynić ze mną, co im się spodoba.

V.
W PUŁAPCE.

Moja klatka — inaczej trudno nazwać tę kryjówkę, do której mnie wepchnięto — była ciasna i niska, nadto jeszcze wypełniona okrągłemi plecionemi koszykami, których przeznaczenia zrazu nie mogłem sobie wytłumaczyć. Później poznałem, że to były więcierze na homary.
Światło wdzierało się tu jedynie przez szczeliny w starych popękanych drzwiach; było ich jednak tak wiele i były tak szerokie, że mogłem wygodnie widzieć wszystko, co się działo w izbie. Pomimo osłabienia i przebytych wzruszeń, osłupiałem na widok, jaki się moim oczom przedstawił.
Mój obrońca, na którego pomarszczonej twarzy widniał zawsze ten sam wyraz spokoju, siedział znów na skrzyni. Nogi skrzyżował, ręce opuścił na kolana i kołysał się obojętnie z tyłu na przód, mięśnie jego twarzy ściągały się rytmicznie jak skrzele ryby. Obok niego stał Lesage; twarz jego trupio blada była pokryta śmiertelnym potem a usta drżały mu z trwogi. Od czasu do czasu usłował przezwyciężyć strach, ale znów opadał z sił i nogi się pod nim uginały. Toussac natomiast stał obok ognia, wspaniała postać atlety; siekierę