Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/78

Ta strona została przepisana.

główką. — Mogę jednak teraz mówić wyraźniej, skoro wiem, że i ty nie zgodzisz się pod żadnym warunkiem na plany mego ojca. Słuchaj tedy, Ludwiku. Mój ojciec pragnie, abyśmy się pobrali. W takim razie zapewniłby sobie na zawsze prawa do majętności Grobois. Ktokolwiekbądź wtedy będzie panował we Francji, Bourbonowie czy Bonaparte, nic nie będzie mogło zagrażać jego prawom.
Teraz dopiero zrozumiałem jego troskliwość o moją tualetę, jego życzenie, abym wyglądał jak najkorzystniej, jego niezadowolenie, gdy mnie Sybilla tak nieżyczliwie przyjęła i radość, kiedy widział nasze ręce złączone w przyjaznym uścisku.
— Zdaje mi się, że masz słuszność — zawołałem.
— Czy ja mam słuszność? Spojrzyj oto, jak nas śledzi.
Odwróciłem się od łąk wonnych, świeżem sianem pokrytych i spojrzałem w górę ku zamkowi. I rzeczywiście w jednem z okien zobaczyłem małą, żółtą twarz starca.
Widząc się odkrytym, skinął nam przyjaźnie ręką i uśmiechnął się.
— Teraz wiesz, dlaczego ci ocalił życie — szepnęła Sybilla. — Chce, abyśmy się pobrali i w tym celu potrzebuje, abyś żył. Gdy jednak pozna, że będzie się musiał wyrzec swoich planów, wtedy pozostaje mu tylko jedna droga, aby się zabezpieczyć przed powrotem rodziny Laval, a tą drogą jest...
Tu urwała.
Teraz dopiero zrozumiałem wielkie niebezpieczeństwo, w jakiem się znajdowałem. Nikomu we Francji nic nie zależało na mojem życiu i na mej osobie. Gdybym znikł pewnego dnia, któżby zarządził za mną poszukiwania? Byłem tedy zupełnie w mocy tego nę-