Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/83

Ta strona została przepisana.

Serce zabiło mi z radości na myśl, że wydobędę się ze szponów wuja Bernaca.
— Gotów jestem panu towarzyszyć — zawołałem.
— Szwadron mój i koń dla pana czekają na dworze koło bramy.
— Ależ to nic tak pilnego — zauważył wuj mój. Zostanie pan z nami na śniadanie, poruczniku Gérard.
— Niepodobna, mój panie. Rozkazy cesarza nie cierpią zwłoki — odpowiedział młody oficer tonem stanowczym. I tak już straciłem za wiele czasu. Za pięć minut musimy być w drodze.
Starzec położył mi rękę na ramieniu i odprowadził mnie na bok, ku bramie zamkowej, przez którą Sybilla właśnie odeszła.
— Pragnąłbym jeszcze tylko z tobą przed twoim odjazdem pomówić w jednej sprawie. Czas nagli i muszę odrazu przystąpić do samej rzeczy. Kuzynkę twoją poznałeś dzisiaj nie z najlepszej strony, ale jakkolwiek zachowanie się jej mogło cię słusznie przeciw niej uprzedzić, mogę cię jednak zapewnić, że jest dziewczyną miłą, dobrą i wysoce wykształconą. Ze słów jej poznałem, że cię wtajemniczyła w swoje plany co do waszego małżeństwa. Otóż powiedz mi sam, czy może być lepsze rozwiązanie kwestji posiadania zamku Grobois?
— Niestety — odpowiedziałem — zachodzą tu pewne przeszkody.
— Jakież to przeszkody, jeżeli wolno wiedzieć?
— Przedewszystkiem, że Sybilla już jest zaręczona.
— To nie jest żadną przeszkodą. Postaram się o to, by Łucjan wyrzekł się swoich praw.
— Ja mam inne poglądy na małżeństwo. W Anglji, gdzie wyrosłem i wychowałem się, ludzie żenią się