Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/88

Ta strona została przepisana.

się tak głośno, że w Anglji postawionoby ich za to przed sąd wojenny. Ten poufały ton między żołnierzami a oficerami był pozostałością z czasów rzeczypospolitej, która zrównała wszystkie stany; Napoleon sam utrzymywał tę poufałość w swej armji przez to, że wdawał się w rozmowę ze swoimi żołnierzami i że pozwalał im na swobodę w obejściu z sobą. Często padał na oficerów komenderujących, z szeregów ich żołnierzy. grad przezwisk szyderczych, a niekiedy także, niestety, grad pocisków zabójczych. Często zdawało się, że podwładni mordowali swoich oficerów, a zwłaszcza w bitwie pod Montebello padli wszyscy oficerowie, z wyjątkiem jednego jedynego porucznika z dwudziestej czwartej półbrygady, od postrzałów z tyłu. To były resztki dawnej anarchji, niszczącej Francję; wkrótce jednak powiodło się Napoleonowi dobrocią wlać w swoją armję lepszego ducha.
W każdym razie historja naszej sławnej armji w owej epoce dowodzi, że miłość ojczyzny wystarczała, by ją uczynić najwaleczniejszą; nie trzeba było uciekać się, tak jak w Prusiech, do kary cielesnej, aby żołnierzy utrzymywać w karności; poczucie obowiązku i miłość ojczyzny, a nie nadzieja nagrody i obawa kary, pobudzały to wyborowe wojsko do męstwa. Francuski generał mógł śmiało pozwolić żołnierzom swej dywizji, by się całemi dniami swobodnie po kraju kręcili; gdy ich trzeba było do bitwy, stawali z pewnością na miejscu bez wyjątków. Nigdy nie zawodzili zaufania, jakie wódz w nich pokładał. Z kilku słów, wymówionych przez huzarów, poznałem, że język francuski nie jest ich językiem ojczystym, mówili po francusku ohydnie. Zapytałem przeto porucznika, gdzie tych żołnierzy rekrutowano, albowiem wnosząc z ich wymowy, nie mogą być Francuzami.