Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/91

Ta strona została przepisana.

wysiłkiem gasnącego głosu wzywali ginący na polu bitwy swego cesarza i z zachwytem zwracali ku niemu wybladłe oblicza, na których śmierć już wycisnęła swój złowrogi pocałunek.
Tylko ten, kto sam był świadkiem takich scen, może sobie wyobrazić w przybliżeniu władzę, jaką Napoleon miał nad swoimi żołnierzami. W istocie, gdyby był pewnego dnia postanowił, a kilka razy był już nawet bliski tego — kazać się obwołać półbogiem, miljony ludzi byłyby gotowe przyznać mu tę godność bez najmniejszego wahania.
— A więc pan był tam, po tamtej stronie? — zapytał porucznik, wskazując na ciemną chmurę, wznoszącą się ponad wodą.
— Tak jest, spędziłem tam całe życie.
— Dlaczego nie wrócił pan już dawno do Francji, aby walczyć za cesarza i za ojczyznę?
— Mój ojciec został wygnany z kraju, jak wszyscy arystokraci. Dopóki żył, nie mogłem ofiarować moich usług cesarzowi.
— Stracił pan wiele... Ale to się wynagrodzi. Będziemy mieli jeszcze piękne kampanje. Czy sądzi pan, że Anglicy staną z nami do walki?
— Jestem o tem przekonany.
— My się obawiamy, że złożą natychmiast broń, gdy usłyszą, iż sam cesarz przybywa do Anglji. Powiadają, że tam mają być bardzo piękne kobiety. Czy to prawda?
— Angielki są w istocie bardzo piękne.
Zamilkł.
Poprawił się na siodle, wyprostował i podkręcał swe małe wąsiki z miną zwycięzcy.
— Gotowe uciec na czółnach do Ameryki — mruczał pod nosem.