Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/99

Ta strona została przepisana.

długa ławka drewniana. Dokoła siedziało mnóstwo oficerów różnej broni i różnych stopni, między nimi także wielu oficerów marynarki. Inni stali w grupach i rozmawiali z sobą przyciszonym głosem. W przeciwległej ścianie były drzwi, wiodące do sali obrad. Od czasu do czasu przystępował do nich jakiś oficer we wspaniałym mundurze, pukał lekko, a drzwi te otwierały się natychmiast, wpuszczały go do środka i zamykały się za nim napowrót bez szelestu. Nic nie zdradzało tu atmosfery wojennej; a owiało mnie tu raczej powietrze dworskie, nad tem zgromadzeniem unosiła się jakaś tajemniczość, jakaś obawa pełna szacunku i podziwu, która nie wydawała się dość odpowiednia dla tych szorstkich żołnierzy i marynarzy. Sąsiedztwo cesarza wywierało na tych wszystkich ludzi swój wpływ potężny.
— Bądź pan spokojny, panie de Laval — rzekł do mnie mój towarzysz — możesz pan się spodziewać dobrego przyjęcia u cesarza.
— Po czem pan to wnosisz?
— Po zachowywaniu się generała Duroca wobec pana. Gdy cesarz jest komuś przychylnie usposobiony, wszyscy na tym dworze uśmiechają się do niego, aż do tego lokaja tam, w czerwonej aksamitnej liberji. Gdy jednak na kogoś się chmurzy, gniew jego odbija się na wszystkich twarzach. Nawet ostatni pomywacz będzie na niego spoglądał kwaśno. A co najgorsze, człowiek nigdy nie wie, dlaczego jest dzisiaj w łaskach, a nazajutrz w niełasce. Dlatego nie zazdroszczę bynajmniej Talleyrandowi, jego stanowiska, pomimo, że ma wspaniały pałac przy ulicy Saint-Florentin i kilkaset tysięcy funtów rocznego dochodu. Wolę mego dobrego konika i służbę w moim szwadronie.
Rozmyślałem jeszcze nad tem, czy zachowanie się generała Duroca wobec mnie zapowiadało rzeczy-