Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/103

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie zamordować, chciałem rzucić się nań, nie wiem jednak dlaczego, zabrakło mi sił. Energja zupełnie mnie opuściła — nie mogłem uczynić najmniejszego poruszenia.
— „Poruczniku Levis, — rzekł dziwny mój gość, — spełniłeś dzisiaj największe przestępstwo, jakie tylko człowiek spełnić jest w stanie. Przelałeś krew jednego z trzech świętych pierwszego stopnia i to bez najmniejszej winy z jego strony. Spotka cię za to straszliwa kara.
— „Nadzieja spokojnej śmierci niech ci się nie uśmiecha. Długie lata będziesz żył w nieustannej trwodze i przerażeniu, my zaś mocą nadzwyczajnej, nadnaturalnej władzy nie damy ci zapomnieć ani na chwilę o zbrodni, jaką popełniłeś, ani też o oczekującej cię u kresu twego życia straszliwej karze.
— „Nasz astralny dzwon co chwila będzie dźwięczał nad twą głową, byś nie zapomniał o mścicielach świętego Hulab szacha!
— „Kara, jaka cię spotka, nie ominie również i twego kaprala Smitha, który także podniósł oręż na wybrańca Buddhy.
— „Nie zobaczymy się aż do chwili, w której przyjdziemy się upomnieć o twoje życie.
„Wymówiwszy te słowa, tajemniczy nieznajomy przepadł bez śladu.
„Niemoc, skuwająca dotychczas moje członki, opuściła mię natychmiast po jego wyjściu.
„Strażnik, stojący przy wejściu do mej kwatery, z wszelką pewnością twierdził, że nikt do

— 99 —