Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/109

Ta strona została uwierzytelniona.

którem unosił się okropny zapach, zamknęła w sobie nazawsze okropną tajemnicę.
Gdyśmy pogrążeni w bolesnej zadumie stali tak na tym strasznym grobem dwóch nieszczęśliwych ludzi, z głębi błotnistej jamy doszedł nas dziwnie przejmujący dźwięk, nie dający się z niczem porównać.
— To dzwon astralny, — przemówił drżącym głosem Mordownt — Być może, że wszystko stało się zgodnie z prawami okkultyzmu, zobaczymy jednak, co na to powie sprawiedliwość Wielkiej Brytanji. Jeżeli ich wyśledzimy i będziemy mogli ich dogonić, ci trzej buddyści odpowiedzą głową za śmierć mego ojca!
Mówiąc to, pociągnął za sobą Nicka i wskazał mu ślady stóp trzech indusów. Pies obwąchał je, poczem przypadł do ziemi, najeżył się i wysunął język, nie ruszając się z miejsca. Był w tej chwili niejako wcieleniem psiego przerażenia: drżał cały i żałośnie skowyczał.
— Widzisz pan? — odezwałem się, — nie można walczyć z ludźmi, rozporządzającymi mocami, jakich my nawet nazwać nie umiemy. Nie pozostaje nam nic innego, jak nazawsze zarzucić zasłonę na tę bolesną tajemnicę.
Mordownt musiał uznać słuszność mych słów, gdyż ruszyliśmy w milczeniu w powrotną drogę.
Na skraju torfowiska oczekiwał nas Folarstone i gorąco nam powinszował, że powróciliśmy bez szwanku z nad przeklętej przepaści Cri-Cri.
Opowiadanie moje jest skończone. Starałem

— 105 —