Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Odwróciłem głowę i spojrzałem na wznoszącą się ponad drzewami białą wieżę. Przyjrzawszy się dobrze, dostrzegłem istotnie wyraźne, chociaż blade światełko w jednem z okien opuszczonego zamku. Nagle światełko znikło, lecz zjawiło się zaraz w innem, wyższem oknie. Świeciło tam czas jakiś, poczem mignęło w oknach dolnego piętra, wreszcie drzewa zasłoniły je przed naszymi oczyma. Widocznem było, że ktoś, niosący lampę, lub świecę, wszedł na górę, a następnie powrócił na dół.
— Kto tam może chodzić? — zauważyłem, zwracając pytanie raczej ku sobie, niż do Estery, gdyż zdziwienie, malujące się na jej twarzy, mówiło mi, że na to pytanie nie mógłbym od niej otrzymać odpowiedzi. — Może komu z Brinksome przyszło do głowy obejrzeć pustą wierzę?
Siostra moja nie zgadzała się ze mną.
— Nikt nie zdecyduje się przekroczyć bramy parku, — rzekła, — a przytem, klucze przechowywane są u zarządzającego w Wichtowne. Tak więc nikt nie zdołałby dostać się do Cloomber.
Pomyślawszy o ciężkiej, masywnej bramie, broniącej wstępu do Cloomber-Hallu, musiałem siostrze przyznać słuszność. Oczywiście, ten, co o tej porze dostał się do opuszczonego domu, albo otrzymał klucze, albo też wszedł tam podstępem.
Ta mała tajemnica zaintrygowała mię nad wszelki wyraz; dopływając do brzegu, postanowiłem samemu zbadać, kto, i z jakimi zamiarami zdecydował się przekroczyć próg pustego domu. Zo-

— 11 —