Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/23

Ta strona została uwierzytelniona.

— O tak, po zachodzie słońca niełatwo tu kogoś spotkać, — odpowiedziałem.
— I nie niepokoją państwa żadne włóczęgi? Niema tu koczujących cyganów?
— Zaczyna być zimno, — przerwała tę rozmowę mistress Levis, otulając się ciepłą rotundą, a przytem zatrzymujemy mr. Westa.
— Tak, tak, masz słuszność, moja droga. Jedziemy. Do widzenia, mr. West.
Powóz potoczył się w stronę Cloomber, ja zaś zamyślony podążyłem do Wichtowne.
Wjeżdżałem właśnie w ulicę Wysoką, gdy Mac-Neyle wybiegł ze swego kantoru i poprosił, abym się zatrzymał.
— Pańscy nowi sąsiedzi wyjechali już stąd, — rzekł. — Dziś rano udali się do Cloomber-Hall.
— Spotkałem ich przed chwilą, — odpowiedziałem.
— Lubię mieć do czynienia z prawdziwymi gentlemanami, — rzekł śmiejąc się Mac-Neyle. — Oni mnie rozumieją, ja również ich pojmuję. — „Jaką cyfrą mam go wypełnić?“ zapytał mię generał, wyjąwszy pusty czek z kieszeni i kładąc go na stole. — „Liczbą dwustu funtów“, odparłem, pragnąc, aby i mnie dostało się coś za stratę czasu i fatygę. Generał napisał czek i rzucił mi go, jak gdyby była to stara, niepotrzebna koperta. No, i co pan powie o generale, mr. West?

— 19 —