Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

tam paliło? — Masz taką minę, jakby całe Wichtowne stało w płomieniach.
— O nie, tak źle nie jest, — odparła z uśmiechem, — ale chodźmy, John, chciałabym abyś sam zobaczył.
Nie mówiłem Esterze nic takiego, coby mogło ją przestraszyć, nie wiedziała więc do jakiego stopnia interesuje mię życie naszych sąsiadów. Włożyłem na jej życzenie kapelusz i wyszliśmy z domu. Poprowadziła mię po wąskiej ścieżce i wkrótce weszliśmy na wysoki pagórek, z którego widać było Cloomber jak na dłoni.
— Patrz! — rzekła Estera, wskazując zamek.
Pod nami rozpościerała się siedziba generała Levisa w powodzi światła. Ze wszystkich okien, nawet pod dachem, słały się snopy jasnych promieni. Cały dom był tak mocno oświetlony, że w pierwszej chwili myślałem, że się pali; spokojne i równe światło wszakże przekonało mię, że obawy moje były płonne. Musiało się wewnątrz palić mnóstwo lamp, tak, iż każdy pokój, sień, tonęły w ogniu.
Iluminacja ta była tem dziwniejsza, że w wielu pokojach nikt nie mieszkał, w niektórych zaś nie było nawet sprzętów.
Stałem tak zdumiony, gdy nagle usłyszałem cichy płacz siostry.
— Co ci jest, kochana Estero? — zapytałem, zwracając się ku niej.

— 29 —