Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/45

Ta strona została uwierzytelniona.

powinien pan zgodzić się na moją prośbę; śmiało stawię czoło każdemu niebezpieczeństwu, wytrzymam każdą próbę; ożeniwszy się z Gabrjelą, zniosę wszystko z rozkoszą.
— Młody uparciuchu, — rzekł generał z uśmiechem, — łatwo to nie bać się niebezpieczeństwa, gdy go się nie zna.
— Cóż to więc za niebezpieczeństwo? — zawołałem. — Nic niema na ziemi, coby mię zmusiło do opuszczenia Gabrjeli. Na Boga! powiedz mi pan wszystko!
— Nie, nie, to na nic się nie przyda, — odpowiedział z westchnieniem, a zamyśliwszy się dodał, jakby do siebie. — A może lepiej byłoby zwierzyć mu się?
Stał zadumany, zapomniawszy o mej obecności.
— Otóż, West, — rzekł wreszcie, — mam poważne powody sądzić, że na dom mój urządzony będzie napad. Powiedz pan, czy w takim wypadku, mogę liczyć na pańską pomoc?
— Przyrzekam ją panu z całego serca.
— A więc, jeśli kiedykolwiek wezwę pana jednem słowem: — „przyjeżdżaj“, lub też poprostu „Cloomber“, wiedz pan, że wzywają pana na pomoc. Przyjedzie pan wówczas w najburzliwszą noc?
— Bezwarunkowo, — odpowiedziałem, — czy mogę jednak się dowiedzieć, jakie właściwie grozi panu niebezpieczeństwo?

— 41 —