Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/50

Ta strona została uwierzytelniona.

djabli porwą. Skończy mi się niedługo sześćdziesiątka, a otrzymuję marne 40-ci funtów rocznie.
— Sądzę, że to niezła pomoc na stare lata, — zauważyłem.
— A jak pan myśli, ile kosztuje taka rana? — zawołał, podsuwając mi pod oczy ohydnie zeszpecony policzek. — A moja noga, przebita kulą? A moja wątroba, podobna do gąbki? A febra, która mię chwyta, jak tylko zawieje wiatr ze wschodu? Czy zgodzi się pan wziąć to wszystko za marne 40-ci funtów rocznie! Co?
— My, mieszkańcy tej okolicy, nie obfitujemy w dostatki, — odpowiedziałem. — Tutaj uważanoby was za bogatego człowieka.
— To znaczy, że mieszkańcy tutejsi są głupi! — rzekł, wyjmując z kieszeni czarną fajkę i nabijając ją ordynarnym tytoniem. — Ja wiem, jak należy żyć i jak mam pieniądze, nie żałuję sobie niczego. Walczyłem za moją ojczyznę, ona jednak dała mi djablo mało. Powiedz pan, — rzekł on po dłuższem milczeniu, — czy nie słyszałeś tutaj o generale Levis’ie, dowódcy 41-go Bengalskiego pułku? W Wichtowne mówili mi, że mieszka gdzieś w tej okolicy.
— Generał mieszka w tym wielkim domu, — odparłem, wskazując wieżę Cloomber-Hall’u. — Ostrzegam was tylko, że niezbyt lubi gości.
Ruf Smith nie dosłyszał nawet mych ostatnich słów, gdyż zaledwie wskazałem mu drogę, kulejąc począł iść naprzód.
Zdumiony tak niespodziewanym zakończeniem

— 46 —