Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/52

Ta strona została uwierzytelniona.

na mnie. — Czego pan chce, i po co przyprowadził pan ze sobą tego człowieka?
— Nie miałem potrzeby przyprowadzać go tutaj, sir, — odpowiedziałem. — Spotkałem go na drodze, zapytał mię, gdzie pan mieszkasz, wskazałem mu więc pański zamek.
— Czego chcecie odemnie, — surowo zapytał generał, zwracając się do kulawego kaprala.
— Jestem starym artylerzystą i byłem w służbie królowej, sir, znałem pana w Indjach; pomyślałem, że weźmie mnie pan do służby, jako ogrodnika, lub też da mi pan jakieś inne zajęcie u siebie.
— Niestety, nic nie mogę dla was uczynić, — odparł surowo stary generał.
— W takim razie może mi pan da nieco drobnych na dalszą drogę, — nalegał Ruf uniżonym głosem. — Nie zechciałby pan przecie, aby stary towarzysz umarł z głodu dla kilku nędznych rupji. Byłem z pańską brygadą w górskich wąwozach, sir, i brałem udział w powtórnem wzięciu Kabulu.
Generał Levis spojrzał uważnie na swego rozmówcę, nic jednak nie odpowiedział.
— Byłem z panem w Ghuzni. Wybadaj mnie pan, a przekonasz się, że mówię prawdę. Przeżyliśmy razem te straszne wypadki w młodości, a teraz kiedyśmy się zestarzeli, pan mieszkasz we wspaniałym domu, ja zaś muszę umierać pod płotem. Zdaje mi się, że to jest niezbyt sprawiedliwie.
— Jesteś zuchwałym łotrem, — zawołał gene-

— 48 —