Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/61

Ta strona została uwierzytelniona.

W nocy stary pan chodził po całym domu, wcale się spać nie kładąc.
Lampy oświecały wszystkie pokoje, najmniejszy kącik nawet, tak, że wszędzie było jasno, jakby w dzień.
Pewnego razu, gdy pracowałem w ogrodzie, generał podszedł do mnie i zapytał:
— Czy strzelaliście kiedy z pistoletu?
— Boże uchowaj! — odpowiedziałem, — nigdy w życiu nie miałem w ręku nic podobnego.
— No, to i nie bierzcie, — rzekł on. — Każdy człowiek powinien bronić się tylko tą bronią, do której jest przyzwyczajony. Sądzę, że wy naprzykład doskonale moglibyście się bronić nożem ogrodniczym?
— Pewnie, że mógłbym, — odparłem, — to każdy tutaj potrafi.
— Cloomber leży na uboczu, — zauważył po chwili generał, — może się zdarzyć, że zajrzą tu kiedy jacy włóczędzy. Myślę, że ja, wy, syn mój i mr. West, który przybędzie do nas w razie potrzeby, potrafimy się obronić. Nieprawdaż?
— Naturalnie, sir. Wprawdzie lepiej mieć spokój, aniżeli się bić; jeżeli jednak doda mi pan jeszcze jeden funt na miesiąc, będę gotów do wszystkiego.
— Nie będę się sprzeczać o jeden funt, — odparł krótko generał.
Nie jestem ciekawy i nie lubię nikogo podpatrywać, zachodziłem jednak w głowę, dlaczego

— 57 —