Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/67

Ta strona została uwierzytelniona.

kojnym głosem dobrze wychowanej kobiety, — stanem mego męża. Miał on wiele przykrości, jego system nerwowy oddawna już pozostawia wiele do życzenia. Osiedliliśmy się w tej okolicy w nadziei, że świeże powietrze i zupełny wypoczynek przyniosą mu ulgę. Tymczasem, zamiast się poprawić, stan jego zdrowia jeszcze się pogorszył, wczoraj zaś dostał silnej gorączki. Przestraszyliśmy się bardzo i postanowiliśmy prosić pana, abyś go zbadał. Proszę, pójdźmy do sypialni generała.
Szedłem za nią krętymi korytarzami do pokoju chorego, położonego w najbardziej oddalonej części wielkiego budynku.
Sypialnia generała nie odznaczała się zbytkiem; nie było w niej nawet dywanu. Stało tu tylko niewielkie, składane łóżko, krzesło i zwyczajny stół, na którym leżało mnóstwo papierów i książek. Po środku stołu znajdowała się jakaś rzecz, przykryta płótnem.
Na ścianach wisiało mnóstwo broni, po większej części zdradzającej wschodnie pochodzenie. Na rękojeściach wielu szabel błyszczały drogocenne kamienie, co stanowiło dziwny kontrast ze skromnem urządzeniem całego pokoju.
Gdyśmy weszli do sypialni, generał ciężko oddychał i prawdopodobnie nie zauważył nas. Blask jego nieruchomych oczu i ciemny rumieniec na twarzy zdradzał silną gorączkę.
Podszedłem do łóżka, nachyliłem się nad chorym, i wziąłem go za rękę. W tej chwili generał porwał się z posłania i gniewnie odepchnął mnie

— 63 —