Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/68

Ta strona została uwierzytelniona.

od siebie. Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się widzieć na twarzy ludzkiej takiego strachu i przerażenia.
— Krwiożerczy psie, — zajęczał, puść mnie, puszczaj! Kiedyż to się skończy? Jakże długo mam jeszcze cierpieć?
— Uspokój się, — rzekła mistress Levis, kładąc dłoń na jego rozpalonem czole. — To doktór Esterling ze Stanrow. Przyjechał tu, ażeby przynieść ci ulgę.
Generał upadł ciężko na poduszki, po zmienionym jego wyglądzie zaś poznałem, że odzyskał przytomność i zrozumiał, co mówiła żona.
Wówczas przystąpiłem do badania. Puls był przyśpieszony i nerwowy, gorączka niezmiernie wysoka. Generał miał febrę, jak wielu europejczyków, którzy długie lata przebywali w gorącym klimacie Indji.
— Niebezpieczeństwa narazie niema, — powiedziałem. — Trochę arszeniku i chininy wkrótce przywróci zdrowie pacjentowi.
— Niema niebezpieczeństwa? — zawołał generał. — No, naturalnie, dla mnie nie istnieją niebezpieczne choroby. Mnie tak samo trudno zabić, jak Żyda wiecznego tułacza. Mary, zostaw nas samych z doktorem.
— Zwróć pan uwagę na wątrobę, — rzekł, gdy zamknęły się drzwi za mistress Levis. — Przed laty cierpiałem na nią okropnie.
— Teraz, — zauważyłem, zbadawszy chorego, — niema nawet śladu choroby, ani też obawy,

— 64 —