Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/85

Ta strona została uwierzytelniona.

gu i znaleźliśmy schronienie w małym domku, o parę mil od brzegu.
— Dziś wieczór udajemy się do Glasgowu, — rzekł kapitan, — i sprawi nam wielką przyjemność, jeśli panowie zabierzecie się razem z nami.
— Jesteśmy panu nader wdzięczni za jego uprzejmość, z której wszakże skorzystać nie możemy. Skoro natura wyrzuciła nas tutaj właśnie na brzeg, pozostaniemy czas jakiś w tej miejscowości.
— Wątpię, czy znajdzie pan co interesującego na tem odludziu, — zauważył kapitan.
— Zdaje mi się, że niesłusznie nazywasz pan tę okolicę odludziem; o ile się nie mylę, ojciec tego młodego człowieka, to — mr. James Hunter West, którego szanowne imię znane jest wszystkim uczonym Indji.
— Istotnie, — mój ojciec jest uczonym i zajmuje się głównie literaturą sanskrycką, — odparłem.
— Obecność takiego człowieka zamienia najdzikszą pustynię w miejscowość zajmującą, — rzekł Rham Sing.
— Sprawicie panowie wielką przyjemność mojemu ojcu, jeżeli zechcecie go odwiedzić.
— Dziękuję panu w swojem imieniu i moich przyjaciół. Teraz jednak czas mi już pożegnać panów. Serdecznie dziękuję panu, kapitanie Midows, za uprzejmość, jaką pan okazał względem nas podczas podróży. Żegnam panów, — rzekł Rham Sing, i uchyliwszy fezu, zwolna odszedł brzegiem morza.

— 81 —