Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/86

Ta strona została uwierzytelniona.

— I cóż pan teraz powie o nim, mr. West? — zapytał niecierpliwie Hawkins.
— Ogromnie mnie zaciekawił, — odrzekłem. — Jakąż wspaniałą ma głowę i jak poważne i pełnem godności jest jego zachowanie się, zwłaszcza, że jest jeszcze tak młody. Wszak niema chyba więcej nad lat trzydzieści?
— Czterdzieści, — rzekł Hawkins.
— Sześćdziesiąt, — dodał kapitan Midows. — Słyszałem, jak szczegółowo opowiadał o pierwszej wojnie Afganistańskiej, której był naocznym świadkiem. Wówczas był już dorosły, a działo się to przed czterdziestu laty.
— Zadziwiające, — zawołałem. — Wygląda nie starzej odemnie, na twarzy nie ma ani jednej zmarszczki, a oczy jego płoną jasnym blaskiem. Zapewne jest on najwyższym kapłanem pośród swych towarzyszy.
— Najniższym, — rzekł tajemniczym głosem kapitan. — Przemawia zawsze w ich imieniu. Ich umysły są zbyt podniosłe, aby mogli się zniżać się do zwykłej, światowej rozmowy.
— Wierz mi pan, — odezwał się Hawkins, gdybyśmy wracali do domu, — im mniej będzie pan miał z nimi do czynienia, tem lepiej dla pana.
Przed wieczorem kapitan Midows i jego pomocnik, pożegnawszy się z nami serdecznie i podziękowawszy za gościnność, opuścili Brinksom.




— 82 —