Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/96

Ta strona została uwierzytelniona.

w pobliżu domu spostrzegłem trzech ludzi, patrzących w górę. Ciemne ich twarze, czarne włosy, wskazywały, że byli to indusi. Wznosili ręce do góry, poczem natychmiast je opuszczali; wargi ich poruszały się, jakby wymawiając słowa modlitwy lub zaklęcia. Nagle wszyscy jednocześnie krzyknęli coś, a przejmujący dźwięk ich głosów do tej chwili brzmi w moich uszach! Wówczas ze zdumieniem ujrzałem, jak mój ojciec i kapral Smith wybiegli z niezwykłą szybkością z domu, jakby ludzie, owładnięci strasznem przerażeniem. Trzej cudzoziemcy szybko podążyli za nimi. Mogę śmiało stwierdzić, że ludzie ci nie użyli żadnego gwałtu, nie dotknęli się nawet mego biednego ojca i jego towarzysza, a jednak jestem głęboko przekonany, że równie generał jak i Ruf Smith działali pod naciskiem ich duchowej władzy.
Wszystko to stało się z niesłychaną szybkością.
Porwałem się od okna i z całej siły targnąłem drzwiami; po kilkakrotnych wysiłkach ustąpiły wreszcie. Pobiegłem najpierw do pokoju matki i przekręciłem klucz we drzwiach. W tej chwili ukazała się ona na korytarzu i dała mi znak, abym zachowywał się cicho. Widziała wszystko!
— Niech się stanie wola Boska, — wyszeptała. — Twój biedny ojciec znajdzie spokój w zagrobowem życiu i będzie szczęśliwszy. Dobrze, że Gabrjela śpi.
— Co mam czynić, — zapytałem, — dokąd oni

— 92 —