Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/110

Ta strona została skorygowana.

niczego. Nazwisko autora na okładce, oto co jest potrzebne do powodzenia. Tylko tą drogą można zapewnić sobie uznanie swej indywidualności, uznanie ujemne lub dodatnie. Od roku 1884 pracowałem od czasu do czasu nad dłuższą historją, pełną sensacyjnych przygód p. t. „The Firm of Girdlestone“, która była moją pierwszą próbą dłuższej opowieści. Pomijając kilka krótkich ustępów, jest to rzecz bez wartości i jak każda pierwsza książka — wyjąwszy utwory wielkich i oryginalnych genjuszów — jest zbyt oczywistem naśladownictwem innych. Miałem już wtedy świadomość tego, zaś ta samowiedza rosła z postępem czasu. Kiedy wydawcy odrzucili ją, pogodziłem się z ich wyrokiem i schowałem dość pomięty rękopis do najniższej szuflady.
Równocześnie czułem, że stać mnie na pracę bardziej świeżą, tęższą i artystycznie lepszą. Pociągał mnie wtedy Gaboriau przez swą umiejętność rozwiązywania intrygi, zaś Dupin, detektyw z powieści Poëgo, był moim umiłowanym bohaterem od wczesnej młodości. Czy zdołam jednak stworzyć w tej dziedzinie coś własnego? To pytanie nie dawało mi spokoju. Na myśl przychodziła mi postać mego starego profesora Joe Bell’a, z jego orlą twarzą, jego dziwacznymi nałogami, z jego bajecznym zmysłem wydobywania szczegółów. Gdyby on był detektywem, na pewno podniósłby on z czasem ten wysoce zajmujący sposób do wyżyn ścisłego, prawie naukowego systemu. Trzeba spróbować, czy się nie uda osiągnąć ten wynik. Jeśli była taka możliwość w życiu rzeczywistem, czemużby