Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/111

Ta strona została skorygowana.

nie można stworzyć jej wiarygodnego obrazu fikcyjnego? Nie dość jest powiedzieć, że ktoś jest zdolny; czytelnik żąda dowodów i przejawów tej zdolności, takich przejawów na przykład, jakie profesor Bell składał codziennie w sali wykładowej. Ta myśl mnie bawiła. Ale jak nazwać takiego jegomościa? Do dziś dnia zachowałem kartkę z notatnika, zapełnioną różnymi nazwiskami proponowanemi. Pospolita metoda, która nazwiskiem zaznacza charakter i daje w rezultacie różnych Bystroniów lub Szperalskich, nie pociągała mnie zupełnie. Początkowo chciałem go nazwać Sherringford Holmes, ostatecznie miał się nazywać Sherlock Holmes. Oczywiście nie może on opowiadać sam o swych przygodach; musi mieć towarzysza, człowieka wykształconego, któryby mógł brać udział w przygodach i umiał je opowiedzieć. Zwykłe, pospolite nazwisko dla takiego zausznika; niech się nazywa Watson. Tak oto powstały moje figury książki, której dałem tytuł: „Study in Scarlet”.
Miałem wrażenie, że utwór jest napisany tak, iż nie pozostawia nic do życzenia, stąd przywiązywałem doń wielkie nadzieje. Kiedy rękopis „Girdlestone“ wracał za każdym razem do punktu wyjścia, jak gołąb pocztowy, robiło mi się przykro, lecz nie byłem zdziwiony; kiedy jednak ta mała książeczka o Holmes’ie zaczęła podobnie krążyć między mną i wydawcami, czułem się skrzywdzonym, gdyż wiedziałem, że rzecz zasługuje na coś więcej niż odprawę. James Payn uznał jej zalety, lecz ze słusznością oświadczył, że jako nowela, rzecz jest za długa a jako powieść za krót-