Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/116

Ta strona została skorygowana.

do pierwotnej formy miesięcznika. Rzeczona zmiana dała okazję do obiadu, na który redakcja zaprosiła wszystkich współpracowników. Uroczystość ta odbyła się w Greenwich, w gospodzie „Pod Okrętem“. Zebrało się tam sporo artystów i pisarzy a ja do dziś pamiętam szacunek, z jakim się zbliżałem do osoby James‘a Payn‘a, który dla mnie był klucznikiem złotych podwoi sławy i powodzenia. Przybyłem jako jeden z pierwszych, powitany przez pana Smith’a, głównego dyrektora firmy, który mnie przedstawił Payn’owi. Lubiłem bardzo i ceniłem wysoko jego pisma, więc z nabożnem zaciekawieniem czekałem na pierwszą uwagę z jego ust. W istocie stwierdzała ona fakt, że jedna z szyb w oknie była pęknięta i że djabli wiedzą, jak się to stało. Muszę jednak dodać zaraz, że później mogłem się przekonać wielokrotnie, że był to jeden z najdowcipniejszych i najmilszych ludzi. Podczas obiadu siedziałem obok Anstey’a, którego świeża książka „Vice Versa“ święciła wtedy zasłużony triumf; poznałem też wiele innych znakomitości, tak, że wracałem do domu z głową w obłokach.
Obecnie po raz drugi bawiłem w Londynie dla spraw literackich. Amerykanin, Stoddart, okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem; oprócz mnie zaprosił on na obiad niejakiego Gilla, bardzo wesołego członka parlamentu z grupy irlandzkiej i Oscara Wilde‘a, wsławionego już przywódcę kierunku estetycznego. Dla mnie był to cudowny wieczór. Wilde czytał — ku mojemu wielkiemu zdziwitniu — moją powieść „Micah Clarke“ i wyrażał się o niej z entuzjazmem,