Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/123

Ta strona została skorygowana.

gencji poza naszym własnym bytem. Otrzymawszy za młodu wykształcenie w szkole materjalizmu medyczno-przyrodniczego, przejęty negatywną postawą mych najlepszych nauczycieli, nie mogłem się pogodzić z teorjami, które przekreślały zupełnie każde moje przekonanie, zdobyte z takim trudem. Byłem oczywiście w błędzie i moi nauczyciele byli w błędzie, lecz mimo tej świadomości utrzymuję w dalszym ciągu, że ich wiktorjański agnostycyzm był z pożytkiem dla ludzkości, gdyż podważył nierozsądną ewangelicką podstawę, tak nieporuszoną do ich czasów. Dla dokonania jakiejś przebudowy, trzeba przygotować najpierw parcelę. Dwa były kierunki w epoce Wiktorjańskiej, zdążające oddzielnie ku zmianie; jeden usiłował umocnić i ulepszyć starą budowlę, tak, aby przedłużyć jej byt — jak tego dowodzi ruch Oxfordzki i Anglo-Katolicki; drugi chciał zwalić ruiny, by nowy gmach mógł powstać na ich miejscu. Jak już wspominałem, moja postawa była materjalistyczna, lecz pełna szacunku i uznania dla wielkiej, centralnej, świadomej przyczyny, bez możności jej zdefiniowania i bez odpowiedzi na pytania, dlaczego musi ona używać tak tajemniczych i strasznych środków dla urzeczywistnienia swych planów.
Z mojego punktu widzenia umysł (który dla mnie był równoznaczny z duszą) był emanacją mózgu, zupełnie fizyczną w swej istocie. Jako student medycyny i jako lekarz patrzyłem i widziałem, jak nacisk odłupanej kości lub nowotworu na mózg, powodował zmianę w przejawach duszy. Widziałem, jak alkohol lub trutka wywoływały czasowe przejawy zbrodni lub cnoty. Te