Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/133

Ta strona została skorygowana.

nął ludzi, którzy ze wszystkich stron świata, głównie jednak z Anglji, pędzili do Berlina w nadziei wyzdrowienia; niektórzy byli w tak daleko posuniętem stadjum choroby, że nie zdołali dojechać do miejsca przeznaczenia. Czułem się tak pewnym swego przekonania, że napisałem do „Daily Telegraph“ list z ostrzeżeniem i mam wrażenie, że list ten był pierwszym wyrazem krytycznej postawy. Nie potrzebuję dodawać, że rzeczywistość potwierdziła moje zdanie.
W dwa dni później byłem z powrotem w Southsea, lecz jakże zmieniony. Podróż ta była jak gdyby rozwinięciem skrzydeł i próbą własnych sił. Szczególny wpływ wywarła na mie długa rozmowa z Malcolmem Morrisem, który starał się mnie przekonać, że nie powinienem marnować swej energji dla prowincjonalnej praktyki. Radził mi porzucić praktykę ogólną i jąć się jakiejś specjalności w Londynie. Odpowiedziałem na to, że nie jestem jeszcze pewien powodzenia w zawodzie literackim, że zatem nie mogę rzucać zawodu medycznego. Zapytał mnie, czym się specjalizował w jakiej gałęzi medycyny. Odpowiedziałem na to, że w ostatnich latach nabrałem zamiłowania do okulistyki i że dobrowolnie pomagałem w Portsmouth w szpitalu oftalmicznym. — Czemuż więc nie poświęcić się okulistyce? — zapytał Morris, dodając, że pół roku studjów we Wiedniu wystarczy na rozpoczęcie praktyki w Londynie. Tym sposobem — zakończył swą radę — zyska pan środki na wygodne życie i czas na zajęcia literackie. — Wróciłem do domu z głową nabitą tą myślą, że zaś żona nie miała nic przeciw niej a córeczka była dość duża, by ją zostawić na pieczy babki,