Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/21

Ta strona została skorygowana.

W Hodder spędziłem dwa lata. Ówczesny rok szkolny nie ulegał ciągłym przerwom wakacyjnym, jak się to dziś dzieje. Wyjąwszy sześć tygodni wakacji letnich, chłopcy nie opuszczali szkoły. Naogół te pierwsze dwa lata poza domem były szczęśliwe. Umysłowo i fizycznie dotrzymywałem kroku mym współtowarzyszom. Szczęśliwem zrządzeniem losu byłem pod bezpośrednią pieczą Ojca Cassidy, który okazał się bardziej ludzkim i wyrozumiałym niż większość Jezuitów. Zachowuję zawsze jak najmilsze wspomnienie o nim i jego łagodnej postawie, jaką zajmował wobec nas, wśród których nie brakło urwiszów i psotników. Pamiętam także, że w tym czasie wybuchła wojna francusko-niemiecka, która wywołała niezwykłe poruszenie nawet w naszym zacisznym zakątku.
Z Hodder przeszedłem do Stonyhurst, tego imponującego średniowiecznego budynku, który przed jakiemiś stu pięćdziesięciu laty dostał się w ręce Jezuitów; sprowadzili oni tutaj całe grono nauczycielskie z jednego ze swych kollegjów w Hollandji, z zamiarem stworzenia publicznego zakładu wychowawczego. Plan naukowy, podobnie jak budynek był średniowieczny, lecz rozsądny. O ile wiem, uległ on obecnie zmianom zgodnie z wymaganiami dzisiejszemi. Szkoła obejmowała siedem klas, innemi słowy siedem lat, z których dwa pierwsze spędzało się w Hodder. Rozkład nauk zgodny był z panującą ówcześnie rutyną szkół średnich; obejmował on geometrję, algebrę i filologję klasyczną, udzielane metodą, która na całe życie odstrasza od tych przedmiotów. Pakowanie