Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/25

Ta strona została skorygowana.

tridge, znany współpracownik „Punch’u“, doczekał dość dużej sławy; w onych czasach było to ciche i łagodne chłopię. Ojciec Thurston, który w tyle lat później miał się stać moim oponentem w kwestjach psychicznych, był o rok wyżej odemnie. Był tam wtedy także nowicjusz zakonny, z którym wprawdzie nie zawarłem bliższej znajomości, lecz którego piękna i uduchowiona twarz wraziła mi się w pamięć. Był to późniejszy słynny kaznodzieja, Bernard Vaughan. Jeśli chodzi o trwałą przyjaźń, to zawarłem ją tylko z jednym z moich ówczesnych kolegów; był to James Ryan, niezwykły chłopiec, który wyrósł na niezwykłego człowieka.
W czasie końcowego stadjum mego rozwoju w Stonyhurst zdałem sobie sprawę, że jest we mnie pewna żyłka literacka, którą nie każdy posiada. Była to dla mnie zupełna niespodzianka, zaś jeszcze w większym stopniu dla moich nauczycieli i wychowawców, którzy nie mieli żadnych nadziei co do moich widoków na przyszłość. Rzeczony incydent zdarzył się w r. 1874, kiedy byłem w klasie szóstej; uczniowie tej klasy mieli obowiązek opracowania danego tematu wierszem. Przeważna część uczniów uważała to oczywiście za nudne i nienaturalne zadanie. Te wymuszone zaloty do Muzy miały zazwyczaj bardzo zabawny charakter. Dla mnie natomiast, który miałem istotne zamiłowanie do poezji, była to praca, zadowalająca zarówno umysł jak i uczucie. Dlatego produkowałem wiersze, które były lichą poezją, lecz zdały się być cudem dla tych, którzy nie posiadali w tym kierunku żadnego