Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/51

Ta strona została skorygowana.

oczywiście dzięki naturze przemysłu. Byłoby to nieznośne, gdyby nie fakt, że kapitan „Nadziei“, John Gray, był człowiekiem niezwykłym, doskonałym marynarzem, Szkotem poważnie myślącym, z którym rychło zawarłem blizką przyjaźń, niezamąconą niczem w ciągu całej wyprawy. Dziś jeszcze stoi mi w oczach jego postać prosta i muskularna, z twarzą ogorzałą i zbitą wiatrem, z kędzierzawym włosem i brodą. Milczący, sardoniczny, surowy czasem, lecz zawsze ludzki i sprawiedliwy.
Co do załogi „Nadziei“ pamiętam jeden zabawny szczegół. Człowiek, który się zgodził na stanowisko zastępcy kapitana, był małym, schorzałym i wyniszczonym, zgoła niezdolnym do pełnienia przyjętych obowiązków. Natomiast pomocnik kucharza, był olbrzymem, cery brązowej, z rudą brodą, olbrzymiej siły, z głosem jak grzmot. Otóż, jak tylko okręt opuścił port, mały i zniedołężniały zastępca kapitana zniknął z pokładu i pełnił przez cały czas wyprawy obowiązki kuchcika, podczas gdy kuchcik-olbrzym pojawił się na pokładzie i objął obowiązki zastępcy kapitana. Rzecz miała się tak, że pierwszy posiadał wprawdzie odpowiedni certyfikat, lecz był za stary i za słaby, podczas gdy kuchcik, który nie umiał ani czytać, ani pisać, był marynarzem jakich mało; toteż jak tylko okręt znalazł się na pełnem morzu, zamienili oni swoje stanowisko z obopólną zgodą, tudzież z wiedzą kapitana i kucharza.
Colin Mc Lean, ze swoim wzrostem sześciu stóp, ze swoją tęgą, wyprostowaną figurą, ze swoją rudą