Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/56

Ta strona została skorygowana.

ły mnie głuche uderzenia w ściany statku; wyszedłszy na pokład, dojrzałem całe morze, aż do krańców widnokręgu, pokryte łomami lodu. Łomy te nie były wielkie, lecz płynęły tak gęsto obok siebie, że zręczny człowiek mógł po nich wędrować, przeskakując z jednego na drugi. Ich rażąca oczy białość czyniła morze drogą kontrastu bardziej niebieskiem, zaś kontrast ten, uzupełniony błękitem nieba i czystem powietrzem podbiegunowej strefy, dawał wrażenie niezapomniane. Na jednym z takich rozchybotanych, rozkołysanych łomów lodowych dostrzegliśmy raz olbrzymią fokę, lśniącą, leniwie ospałą, patrzącą na statek z zupełnym spokojem, jakżeby była świadomą, że czas ochrony miał trwać jeszcze całe trzy tygodnie. Innym razem dojrzeliśmy na lodzie ślad stopy niedźwiedziej. Zaś wszystko to oglądały nasze oczy w czasie, gdy zabrane ze Szkocji pierwiosnki zachowały jeszcze swą świeżość, w kloszach, ustawionych w kajutach.
Wspomniałem powyżej o czasie ochrony; winienem tu wyjaśnić, że na mocy umowy między rządem Norwegji i Wielkiej Brytanji, obywatele tych dwóch państw nie mają prawa polować na foki przed 3 kwietnia. Powodem tego jest fakt, że czas lęgu przypada w marcu, gdyby zaś matki zabito, zanim młode mogą sobie same poradzić, cały gatunek rychłoby zaginął. Na czas lęgu wszystkie foki gromadzą się w jednem, z góry upatrzonem, lecz zawsze innem miejscu; że zaś miejsce to znajduje się w obrębie kilkuset mil kwadratowych pływającego lodu, stąd nie łatwo je wyśledzić. Rybacy wyszukują je następującym sposobem. Skoro tylko załoga statku, posuwającego się w śród kry lodo-