Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/59

Ta strona została skorygowana.

lodowe. Kiedym się wynurzył na powierzchnię uczepiłem się jednego z nich i wkrótce znalazłem się z powrotem na pokładzie. Przypadek ten spełnił jednak moje życzenie, gdyż kapitan oświadczył, że skoro mam się kąpać, to lepiej bym to uczynił z kry lodowej, niż z pokładu statku. Że jego pierwotna ostrożność nie była bezpodstawną, to udowodniłem, wpadając dwukrotnie do wody tego samego dnia, tak, że w końcu pełen wstydu musiałem iść do łóżka, podczas gdy moje garnitury suszyły się w izbie maszynisty. Pociechą moją w tem niepowodzeniu był fakt, że rozbawiło ono kapitana do tego stopnia, iż nie wiele myślał o niepowodzeniu łowów, rozweselony przygodą „wielkiego nurka północy“, jak mnie od tego czasu nazywał. Raz tylko później znalazłem się w wielkiem niebezpieczeństwie, kiedym się cofnął w tył poza brzeg płynącej kry, na której zdejmowałem skórę z zabitej foki. Oddaliłem się wtedy od reszty towarzyszy, tak, że nikt nie dostrzegł mego upadku. Powierzchnia lodu była tak gładka i ślizka, że nie miałem się czego uczepić, by się wydobyć z wody, w której ciało me poprostu drętwiało. Nareszcie udało mi się uchwycić tylną płetwę foki; z kolei powstała kwestja, czy ja wciągnę fokę do wody, czy bezwładny ciężar foki pozwoli mi się wydobyć na wierzch. W końcu wygramoliłem się jednak na brzeg i potoczyłem się w stronę cielska foki. Pamiętam, że kiedym się dostał na statek, odzienie moje było twarde i sztywne jak zbroja, tak, że musiałem stać przy ogniu zanim zdołałem je zdjąć.
Przedmiotem tych łowów kwietniowych są sami-