Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/78

Ta strona została skorygowana.

tak wąski, żeśmy mogli chwytać za gałęzie drzew rosnących na brzegu. Czatowałem na pokładzie ze strzelbą w ręku, w nadziei, że ujrzę jakiegoś aligatora, lecz choć nieraz dostrzegłem podejrzany wir w wodzie, nie miałem szczęścia. Old Calabar była to największa i najzamożniejsza miejscowość wśród tych, któreśmy odwiedzili, lecz i tu przemożna dłoń śmierci leżała na wszystkiem, tak, że życie płynęło pod hasłem: „Jedz, pij i baw się!“ I tu spotkaliśmy pełną poświęcenia młodą pionierkę cywilizacji. Oczywiście cywilizacja zyskuje, ale fakt, że te ofiary młodego życia kobiecego są konieczne, budzi dziwne uczucia.
W miejscowości tej postarałem się o czółno i udałem się w górę, do miejscowości zwanej Creektown. Po obu brzegach rzeki rozciągały się straszne, mroczne moczarzyska, o wejrzeniu grozę budzącem. Ma się wrażenie, że samo złe czai się tam dokoła. W pewnej chwili dojrzałem na odosobnionem drzewie, otoczonem wodą, węża cielistego koloru, jakichś trzech stóp długości, który wyglądał jak samo wcielenie złośliwej jadowitości. Strzeliłem i widziałem jak się osunął w wodę, martwy. Później w życiu zarzuciłem zupełnie zabijanie zwierząt, ale zabicie tego węża nigdy nie niepokoiło mego sumienia. Creektown leży na terytorium kacyka miejscowego, który przysłał rozkaz, abym się stawił z mymi towarzyszami przed jego oblicze; ponieważ czas nasz był ograniczony, a wizyta nie wróżyła nic dobrego, w odpowiedzi ujęliśmy za wiosła i rychło wróciliśmy na terytorjum wód brytyjskich.
Jednego poranku zaobserwowałem ciekawe zjawisko. W pobliżu statku ukazała się duża ryba, kształ-