Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/81

Ta strona została skorygowana.

i rozmową o rzeczach literackich, gawędziłem z nim z rozkoszą o aktualnych wielkościach literatury, uprzytamniając sobie od czasu do czasu fakt, że człowiek, z którym rozmawiam, jeśli sam nie był za młodu niewolnikiem, to napewno był synem niewolnika i niewolnicy. Myślał on wiele na temat zagadnienia Afryki i oświadczył, że „Jedyną drogą badania Afryki jest wędrowanie bez broni, w towarzystwie skąpego orszaku służby. Któryż Anglik patrzyłby obojętnie na gromadę obcych, uzbrojoną od stóp do głów, maszerującą przez Anglję? Krajowcy afrykańscy pod tym względem są nie mniej wrażliwi“. Było to uznanie metody Livingstone’a, w przeciwstawieniu do metody Stanley’a. Oczywiście, że pierwsza wymaga więcej odwagi i tęższego umysłu.
Ten wykształcony murzyn oddał mi wielką przysługę, gdyż mózg ludzki jako organ kształtowania własnych opinji i pojmowania opinji cudzych, wymaga ciągle karmu. Rzecz prosta, że mieliśmy bibljoteczkę na pokładzie, lecz ani zasobną, ani interesującą. Nie mam wrażenia, że podróż ta rozwinęła mnie bardzo umysłowo i duchowo, lecz bądź co bądź dała mi szereg doświadczeń, które ostatecznie w jakiś sposób przyczyniają się do utworzenia charakteru i indywidualności. Ja byłem rosłym dobrze zbudowanym, młodym człowiekiem, w którym radość życia grała aż do nadmiaru; nie było we mnie żadnej „patologicznej pobożności, lub cnoty suchotniczej“. Byłem człowiekiem wśród ludzi. Przewijałem się jak każdy wśród zasadzek i pułapek i jestem wdzięczny mym aniołom stróżom, że mnie cało