Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/102

Ta strona została skorygowana.

cześć Buller'a. „Ja myślałem, że wy tu głodem przymieracie“, oświadczył on gburowato, rzucając okiem na stół i zebranych gości. Opowiadało mi to kilku ludzi, którzy byli obecni na tym bankiecie. Byłoby oczywiście rzeczą przykrą, gdyby długa i zasłużona karjera Buller'a miała się zakończyć usunięciem go w cień; to jednak jest pewne, że w innej służbie, zwłaszcza francuskiej, nie przeżyłby on klęski pod Colenso. Niezwykła mowa, którą wygłosił w Londynie po wojnie, dowodziła, że umysł jego zatracił poczucie rzeczywistości. Natomiast rola, jaką odegrał w tej niefortunnej polemice Lord Roberts, przynosi mu zaszczyt. „Postąpię z Buller'em jak najłagodniej“, wyraził się on do jednego z członków swego sztabu i dotrzymał słowa.
Po powrocie zastałem szpital w stanie znacznie lepszym od tego, w jakim go opuściłem. Niestety, sam się rozchorowałem, choć nie niebezpiecznie. Mam do dziś przekonanie, że gdyby nie szczepienie, byłbym padł ofiarą dyzenterji, gdyż nawet ta lekka choroba przyprawiła mnie o niestrawność, która trwała dobrych dziesięć lat. Nie przyśpieszył mej kuracji oczywiście wypadek, jakiemu uległem podczas jednego z meczów piłki nożnej, urządzonego przez różne szpitale dla oderwania służby i personelu od jednostajności zajęcia. Charles Gibbs obłożył jakimś plastrem moje pogniecione żebra, ująwszy je w rodzaj gorsetu, lecz ja byłem już za stary na te wybryki, które w młodości przyjmowałem ze śmiechem.