Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/103

Ta strona została skorygowana.

Nasuwa mi się tu na pamięć inne zdarzenie z tego czasu. Wybuchła mianowicie zacięta kłótnia między naszym komendantem wojskowym, Drurym, który przedstawiał dyscyplinę i rutynę, tudzież naszymi kucharzami i służącymi, którzy przedstawiali świecką ideę swobody indywidualnej. Kiedym wrócił z obozu, spór ten doszedł do punktu, w którym służba nasza poprostu się zbuntowała, skutkiem czego praca uległa demoralizacji, na czem najwięcej cierpieli nasi pacjenci. Drury się wściekał, powiększając tem opór i upór strajkujących. Doszedłem do przekonania, że była to jedna z tych chwil, w których zgodnie z warunkami p. Langmana, było moim obowiązkiem interwenjować. Otrzymawszy zgodę majora Drury, który był rad, że ktoś inny zdejmuje z jego ramion odpowiedzialność za dalszą dezorganizację szpitala, zasiadłem za wielkim stołem naszej jadalni, mając przed sobą sześciu głównych sprawców buntu, którzy stali wyciągniętym sznurem z wyraźnie wyzywającemi minami. Zacząłem do nich przemawiać spokojnie i łagodnie; zaznaczyłem, że jestem w pewnej mierze za nich odpowiedzialny, gdyż wielu zostało przyjętych za mojem pośrednictwem. Wyraziłem podziw dla ich wytrwałości i współczucie dla wszystkiego, co przejść musieli i oświadczyłem, że przejścia te musiały się odbić ujemnie na nerwach każdego z nas, że jednak Obowiązek i Karność muszą zapanować nad słabościami ciał naszych. Niewątpliwie przełożeni są także przemęczeni, więc stosunek wzajemny powinien polegać na wzajemnych ustępstwach. Z kolei przeszedłem do tonu poważniejszego. „Sprawa, o którą nam chodzi, ma się stać przed-