Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/106

Ta strona została skorygowana.

my się, że dwudziestu ludzi odniosło rany podczas niespodziewanego ataku Burów. To też każdej chwili spodziewaliśmy się napaści. Raz podczas jednego z długich postojów ujrzeliśmy jakiegoś jeźdźca, pędzącego przez błonie. Wysiedliśmy z wagonu dla rozmowy z nim. Był to chłop tęgi, bezbronny, ale podejrzanego wyglądu. Oświadczył, że jest farmerem, lojalnym brytyjczykiem, lecz ja byłem niemal pewny, że to wysłannik Burów, chcący się dowiedzieć, czem pociąg naładowany. Siedział swobodnie na swem siodle czas jakiś, gawędząc z nami, poczem nagle wykręcił konia i znikł w galopie. Nieco dalej zobaczyliśmy płonącą farmę i naszych ludzi uwijających się dokoła niej; mówiono mi, że była to jedna z farm De Wet’a i że spalono ją za karę za przecięcie toru kolejowego. Cała scena wyglądała jak średniowieczny obrazek, gdzieś z pogranicza Anglji i Szkocji.
Kiedyśmy przybyli do miejscowości Roodeval, gdzie nasza milicja z Derbyshire została zdziesiątkowana przez De Wet’a, pociąg musiał się zatrzymać, gdyż nie ukończono naprawy przerwanego toru. To dało nam możność opuszczenia wagonu i przechadzki. Całe miejsce było poprostu zasiane pociskami wielkich dział, zrabowanemi z jakiegoś pociągu. Dalej wielka przestrzeń była zasłana na pół spalonymi lub spopielałymi listami, gdyż De Wet kazał palić worki pocztowe — jeden z mniej sympatycznych jego czynów. Napoleon postąpił jednak jeszcze gorzej w wypadku, gdy kazał opublikować przejętą pocztę brytyjską, co spowodowało podobny krok odwetowy ze