Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/137

Ta strona została skorygowana.

mimowoli, trzymając się zasady mówienia tylko tego, co było naprawdę mojem przekonaniem, dokonałem rzeczy w dziejach nieznanej, mianowicie zjednoczyłem Irlandczyków południowych (katolików) z północnymi (protestantami). Oczywiście zjednoczenie to odbiło się na mej skórze; południowcy nie głosowali za mną, gdyż jakkolwiek byłem zwolennikiem dewolucji, nie nawróciłem się jeszcze do Home Rule’u, zaś protestanci nie mogli mi darować, że się opowiedziałem na korzyść katolickiego uniwersytetu w Dublinie. Toteż kiedy udałem się na zgromadzenie do dzielnicy irlandzkiej, dowiedziałem się, że istnieje zamiar rozbić zgromadzenie. Zdaje się, że taki zamiar istniał naprawdę, lecz zdołałem jakoś pozyskać słuchaczy, a nawet wywołałem łzy w oczach niektórych, kiedy im opowiedziałem o spotkaniu dwóch bataljonów Królewskich Strzelców Dublińskich, pod Ladysmith. Toteż kiedy w chwilę później pojawiła się na estradzie złowieszcza postać miejscowego rzeźnika z rzeźni końskiej, który zaczął coś bąkać o wolności słowa, uznałem, że gwałtowne wystąpienie przeciw niemu ze strony mego komitetu mogłoby się stać hasłem do zamierzonych rozruchów i odezwałem się poprostu: — Prosimy, prosimy, dalej, bracie! Przywitany w ten sposób „brat“ stracił animusz i przeszedłszy estradę zniknął na drugim jej końcu, zaś ja odbyłem wiec spokojnie.
W miarę zbliżania się dnia wyborów, przeciwnicy moi uznali, że staję się bardzo niebezpiecznym. A jednak poniosłem sromotną klęskę, dzięki dziwnej interwencji, o której już powyżej napomknąłem. Żył wów-