Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/16

Ta strona została skorygowana.

wrzyńca, który wraz ze swą żoną utonął w Kanadzie, w rzece św. Wawrzyńca.
Z kolei muszę poświęcić kilka słów wielkiemu nieszczęściu, które zamroczyło nasze życie na długie lata. Jak już wspominałem, zrobiłem z żoną wycieczkę do Szwajcarji. Czy żona nadwerężyła swe płuca podczas niej, czy też zaraziła się w którymś z hotelów, trudno rozstrzygnąć; dość na tem, że w kilka tygodni po powrocie zaczęła kaszleć i skarżyć się na ból w boku. Nie przypuszczając nic poważnego, zawezwałem jednego z najlepszych lekarzy z sąsiedztwa. Jakież było moje przerażenie, gdy mi oświadczył, że płuca są bardzo poważnie zajęte, że ma wszelkie podstawy do orzeczenia, że to suchoty i że niema wielkiej nadziei zupełnego wyleczenia z uwagi na fakt, że w rodzinie żony choroba ta często się powtarzała. Położenie moje stało się ciężkie; djagnozę lekarza potwierdził Sir Douglas Powell, którego umyślnie sprowadziłem. Lecz to zdwoiło moją energję; zwinąłem dom, sprzedałem niedawno kupione meble i z całą rodziną przeniosłem się do Davos, które dawało największą rękojmię zabicia tych mikrobów, niszczących życie mej żony.
Zdaje mi się, że mam prawo twierdzić, iż cel został osiągnięty; jeśli zważymy, że były to tak zwane suchoty „galopujące“ i że doktorzy nie dawali więcej jak kilka miesięcy życia, przedłużenie go od r. 1893 do 1906, t. j. o lat trzynaście, dowodziło skuteczności przedsiębranych i stosowanych środków. Życie żony w otoczeniu cudownej przyrody nie było nieszczęśliwe; rzadko kiedy odczuwała ona ból i żyła z tym opty-