Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/19

Ta strona została skorygowana.

kowych spostrzeżeń. Lista odczytów ułożona przez Ponda była długa, lecz tak rozłożona, że na Boże Narodzenie miałem stanąć z powrotem w Davos. Pierwszy mój odczyt odbył się w modnym kościele Babtystów, w którym każdy nowy prelegent Pond'a rozpoczynał swą serję. Z poczekalni wchodziliśmy już na estradę, kiedy nagle poczułem, że coś dotyka mego ucha. Przekonałem się, że był to koniec odpiętego kołnierzyka, że mój krawat się obsunął a spinka wypadła i znikła bez śladu. Stojąc tam na brzegu estrady, Pond wręczył mi swoją spinkę, tak, że mogłem wszystko przyprowadzić do ładu, podczas gdy mój impressario wyszedł, by się zaopatrzyć w spinkę. Dziwna rzecz, jak mała rzecz może zapobiedz w ostatniej chwili bezwiednemu ośmieszeniu się wobec publiczności.
Odczyt mój spotkał się z dużym aplauzem. Mój sposób czytania polega na jak największej naturalności, bez afektacji i bez aktorstwa. Wyczerpuje to mniej i prelegenta i słuchaczów. Podczas odczytu cytowałem nowszych autorów brytyjskich, włączając również wyciągi z mych własnych utworów, że zaś mięszałem rzeczy poważne z wesołemi, więc nie znużyłem publiczności. Prawda, że niektóre pisma oświadczyły, że nie umiem wcale czytać, chcąc przez to powiedzieć, że nie recytowałem jak aktor, lecz inne godziły się na moją metodę. W każdym razie przyjęcie przez publiczność było pełne entuzjazmu, tak, że Pond oświadczył mi na drugi dzień, iż spał z uśmiechem na ustach. Nie miał on żadnej trudności z zamówieniami na odczyty, które wygłaszałem w każdem mieście między Bostonem na północy a Waszyngtonem na połud-