Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/35

Ta strona została skorygowana.

obietnicy, czy jednak przesłane lekarstwa doszły jego rąk, nie wiem. Niektórzy z braciszków wyglądali jak ludzie przeżyci; naogół panowała tam atmosfera niedołęstwa i lenistwa; czy to moje wrażenie było słuszne, trudno mi zaręczyć. Kiedym z wysokości zewnętrznego muru zobaczył pustynię piaskową, jak okiem sięgnąć, odniosłem dziwne wrażenie na myśl, że to jest wszystko na co oczy tych ludzi patrzą. Cóż za kontrast z mojemi mnogiemi i różnorodnemi wrażeniami i zajęciami! Była tam wprawdzie bibljoteka, lecz książki przeważnie stare, zawierające prawdopodobnie cenne rzadkości, walały się po ziemi. Od odkrycia „Codex Sinaiticus“ wszystkie te koptyckie bibljoteki zostały zapewne zbadane przez specjalistów, lecz w owych czasach można tam było napewno znaleść niejedną cenną rzecz.
Następnego wieczoru byliśmy obaj z powrotem w Cairo. Po drodze nie słyszeliśmy żadnych nowin i najspokojniej w świecie byliśmy zajęci myciem rąk przed obiadem w Klubie Sportowym, kiedy ktoś ze znajomych wszedłszy do umywalni, zawołał:
— Jakto? Pan tutaj, panie pułkowniku? A gdzie pańska brygada?
— Moja brygada? — zapytał Lewis, nie rozumiejąc o co chodzi.
— Czy pan był może gdzieś poza miastem?
— Tak, nad jeziorem Natron.
— Na Boga! To pan nic nie wie?
— Nie! Co takiego?